Tak sobie czytam wasze blogi i widze ze duzo osob pisze ze sie przeziebilo. Mnie tez to dopadlo. Gardlo boli mnie jak cholera i chyba zrobie przyjemnosc wszystkim i poprostu przestane sie odzywac to troszke mniej bedzie bolalo, a glowe mam ciezką jak bym miala na niej 5 kilogramowy kapelusz. Ale dosyc juz o moim zdrowku.
Jakoze dzis piatek (a ja zamiast na jakiejs imprezzce to spedzam go samotnie w domu) nachodza mnie rozne "takie" mysli.Na przyklad: przeczytalam gdzies ze powinno sie myslec o tym czego sie chce,chce aby sie wydarzylo. To dlaczego ja zawsze zakladam czarny scenariusz i zamiast myslec pozytywnie odrazu nastawiam sie ze trzeba dzialac ostroznie, i przewaznie konczy sie na tym ze caly czas mysle o tym czego nie chce, i nie chce zeby sie wydarzylo. Najgorsze jest to ze doskonale zdaje sobie sprawe ze sama pogarszam sobie humor i jakos nie potrafia nad tym zapanowac...
Dzis myslalam duzo o Nim. I oczywiscie w raczej ponrych barwach widzialam nasza przyszlosc chociaz caly czas mam nadzieje. I dochodze do wniosku ze choc nadzieja to matka glupich to jednak kocha swoje dzieci bo mi zawsze poprawia nastroj. Ale bez K. jest bez sensu i ogolnie beznadzieja. ( Co nie znaczy ze zaraz zaleje sie lazami...chyba wlacze sobie jakies kreskowki. Tak na oprawe nastroju... Chorzy wracajcie do zdroofka:) Tego wam zyczy ..::Matija::..